Jesteś tutaj: Aktualności Byli na misjach pokojowych. Dziś walczą o siebie

Byli na misjach pokojowych. Dziś walczą o siebie

Ok. 100 tysięcy* weteranów uczestniczących w misjach pokojowych żyje w Polsce. Przeciętnie mają po 30, 40, 50 lat. Ci, co nie wracają do służby w armii, muszą walczyć o siebie na rynku pracy i tak, jak każdy obywatel – o dostęp do opieki zdrowotnej. Nie mają żadnych przywilejów i ulg. A na miejsce w specjalistycznych ośrodkach terapeutycznych muszą czekać nawet dwa lata! Wielu zmaga się z zespołem stresu pourazowego. Są wybuchowi, drażliwi, odczuwają bóle różnych części ciała, cierpią na bezsenność. Od trzech lat weteranom wracającym z misji pokojowych pomaga katowicka Fundacja Na Rzecz Rehabilitacji Zawodowej dla Służb Mundurowych i Ich Rodzin „SALUT”.

Dzień Weterana Działań Poza Granicami Państwa (29 maja) jest doskonałą okazją do zmiany wizerunku weterana, którego większość kojarzy zazwyczaj z leciwym człowiekiem pamietającym czasy II wojny światowej – mówi Grzegorz Matyjaszczyk, założyciel i prezes Fundacji SALUT. Sam jest weteranem. W latach 2005-2006, jako lekarz wojskowy był uczestnikiem Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Składzie Międzynarodowych Sił Stabilizacyjnych w Republice Iraku.  Jest lekarzem. Pełni dyżuru w oddziałach psychiatrii w szpitalach w Bytomiu i Częstochowie. W ramach Fundacji pomaga przedstawicielom służb mundurowych. Część z nich to weterani.

Weteran, który przychodzi do mnie po poradę lekarską, najczęściej ma już za sobą konsultacje u niemal wszystkich specjalistów – mówi Matyjaszczyk. Radził się neurologa, gastrologa, ortopedy, chirurga czy kardiologa. Boli go. Głowa, kręgosłup, żołądek, serce. Kiedy okazuje się, że wszystkie wyniki zleconych badań są dobre, przychodzi moment, w którym były żołnierz powinien uświadomić sobie, że należy poszukać pomocy u psychologa albo psychiatry.

Niemniej znalezienie dobrego specjalisty w tej dziedzinie też bywa trudne. Wspomnienia wojenne, z jakimi zmagają się weterani często przerastają lekarzy, którzy nigdy na wojnie nie byli. Żołnierze często opowiadają mi, że lekarze, a zwłaszcza lekarki proszą, by nie wchodzili w szczegóły, bo te opowieści są zbyt drastyczne – mówi Matyjaszczyk. Dlatego mnie udaje się nawiązać z weteranami dobry kontakt. Rozumiem ich. Wiem, co przeżywali, kiedy strzelano do nich z pocisków moździerzowych, kiedy musieli chować się do schronów. Rozumiem ich strach w trakcie mijania samochodów. Każdy mógł okazać się miną-pułapką. Widziałem to samo, co oni. Żebrzące dzieci, kobiety w burkach, spalone samochody, rozczłonkowane ciała. Zaczynamy od wspomnień, a potem możemy przejść do konkretów. Najczęściej, żeby poradzić sobie z objawami psychosomatycznymi, trzeba wdrożyć farmakoterapię, a później skierować na dalsze leczenie.

Nie u wszystkich żołnierzy występują objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD), a jeśli tak, to nie u wszystkich są one takie same. Najczęściej to: zaburzenia koncentracji, pamięci świeżej, rozdrażnienie, wybuchowość, skłonność do nałogów, popadanie w konflikty, potrzeba adrenaliny. Nierzadko w nowym środowisku weteranom trudno się zaadaptować. Niektórzy mają potrzebę opowiadania o swoim pobycie na wojnie, dzięki temu wentylują emocje. Tu dużą rolę ma do odegrania rodzina – podkreśla Grzegorz Matyjaszczyk. Po latach sam jestem pełen podziwu dla mojej babci, która miała wiele zrozumienia dla dziadka, żołnierza armii generała Hallera, uczestnika bitwy warszawskiej i weterana bitwy pod Verdun (Francja, najkrwawsza bitwa I wojny światowej – przyp. red.). Nie tylko słuchała, ale także zachęcała nas wnuków, byśmy podpytywali dziadka o przeżycia, mimo, że słuchaliśmy tych opowieści dziesiątki razy. Dziadek odtwarzał te historie słowo w słowo, jak z taśmy, nie zmieniając ani jednego wyrazu.

Kiedy weterani odchodzą ze służby, jako cywile muszą zabiegać o dostęp do opieki zdrowotnej. Czas oczekiwania na wizytę u lekarza czy terapia w specjalistycznych ośrodkach jest bardzo długi, bywa, że wynosi nawet dwa lata. Tymczasem w przypadku wystąpienia objawów PTSD reakcja powinna być natychmiastowa.

Jednak zdrowie to niejedyny aspekt zwykłej codzienności weteranów. Będąc na misjach, mieli oni kontakt z wojskami z innych krajów, przede wszystkim z armią Stanów Zjednoczonych, gdzie opieka nad weteranami wygląda zupełnie inaczej. Poza szacunkiem społeczeństwa, mają oni szereg przywilejów będących niejako podziękowaniem za służbę krajowi.

Nie chodzi o to, żeby nas jakoś specjalnie wyróżniać i obciążać budżet państwa – mówi Maciej Moc, uczestnik Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie w 2011 roku, dziś nauczyciel historii w jednej z podbeskidzkich szkół. Ale można byłoby pomyśleć na przykład o zniżkach lub darmowych wejściówkach do instytucji kulturalnych czy tańszych przejazdach komunikacją publiczną. Mimo, że misja odcisnęła na wielu z nas gigantyczne piętno, to jednak nie wszyscy potrzebują pomocy medycznej, zwłaszcza psychiatrycznej. Tymczasem jedynym przywilejem, jaki oferuje mi państwo polskie za to, że służyłem krajowi w Afganistanie, jest dodatkowych 5 dni urlopu, które z tego tytułu mi przysługują.

Jak mówi, swój udział w misji traktuje jak obowiązek żołnierza, który jest powodem do dumy, ale nie rozpamiętuje tego. Nie czuje potrzeby wracania wspomnieniami do wydarzeń w Afganistanie sprzed 10 lat i opowiadania o tym. Z misji nie ma ani jednego zdjęcia. Nasze społeczeństwo ma zupełnie inne podejście do armii, w przeciwieństwie do społeczeństwa amerykańskiego, brytyjskiego czy izraelskiego. Ludzie nie są zainteresowani tematem wojska – mówi Maciej Moc. Najchętniej porusza ten temat wśród swoich kolegów, którzy też walczyli zagranicą. Tu sprawdza się inicjatywa doktora Matyjaszczyka, który stworzył fundację, bo zakłada koncentrację środowiska weteranów w konkretnych miejscach, wokół konkretnych wydarzeń – dodaje nauczyciel.

Jednym z celów Fundacji Na Rzecz Rehabilitacji Zawodowej Dla Służb Mundurowych i Ich Rodzin „SALUT” jest stworzenie świetlic terapeutycznych i domów dziennego pobytu dla weteranów, gdzie będą mogli oni otrzymać pomoc psychiatryczną i psychologiczną oraz wsparcie lekarzy innych specjalizacji. Niemniej głównym celem jest budowa Ośrodka Rehabilitacji Psychosomatycznej „Salut”. Ma on pomóc weteranom i innym przedstawicielom służb mundurowych w codziennym funkcjonowaniu. Jego podstawowym założeniem jest opieka psychiatryczna i psychologiczna funkcjonariuszy m.in. po traumach zawodowych.

Zanim uda się otworzyć ośrodek, fundacja pomaga doraźnie. Przede wszystkim załatwia konsultacje medyczne u najlepszych specjalistów. Finansuje leczenie. Podopieczni często podkreślają, że bez kontaktów i siły przebicia odbijaliby się od drzwi do drzwi zakładów opieki zdrowotnej i czekali na swoją kolejkę.

*liczba weteranów podana za serwisem wojsko-polskie.pl

Weterani, podopieczni Fundacji Salut, to:

Piotr Ziębakowski, uczestnik Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie, gdzie miał wypadek. Pod pojazdem opancerzonym, którym kierował, wybuchła mina pułapka. Cudem przeżył, ale z wypadku wyszedł poturbowany. Po wypadku na misji pozbierał się, niestety, kolejny wypadek, tym razem w kraju, nie pozwala mu wrócić do normalnego życia. W 2019 roku w domu Piotra wybuchł pożar. Ma poparzone 40% ciała, stracił też wzrok.

 

Tadeusz Pęcek, uczestnik Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Siłach Stabilizacyjnych w Bośni i Hercegowinie w 1996 roku. Saper, przeżył wybuch w trakcie wypadku podczas rozminowywania terenu w Kuźni Raciborskiej w 2019 roku. Przez miesiąc był w śpiączce. Przeszedł długą rehabilitacją ruchową. Ma potężny ubytek w słuchu i zniekształconą lewą część twarzy.

 

Kilkudziesięciu weteranów otrzymuje też pomoc lekarską w ramach działalności fundacji. Poza poradami lekarskimi są kierowani na dalsze leczenie specjalistyczne.


Nasza strona powstała dzięki uprzejmości

Firmy NM Silesia Sp. z o.o.

www.nmsilesia.pl

GDZIE NAS ZNAJDZIESZ?

ul. Kopernika 14
40-064 Katowice 

Tel: 665-321-998
kontakt@fundacjasalut.pl

Facebook Fundacja "Salut"

Bank BNP Paribas

73 1600 1462 1879 1958 0000 0001

NA SKRÓTY